czwartek, 30 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 14

             CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
...
W Londynie jesteśmy już tydzień, ale wciąż męczy mnie ten sen, ta myśl, że jednk zabiorą mi Van. Cały czas jest przy mnie, kiedy Louis chce się z nią pobawić to albo w ogóle mu ne pozwlałam, albo mógł bawić się z nią tylko w domu. Nikt nie wiedział o co chodzi, i niech tak zostanie. Na szczęście szybko znaleźliśmy szkołę dla Jessici. Chłopcy mają teraz próby do trasy, która będzie za jakieś 2miesiące, a w trasie.
 będą około pół roku. Ja od dwóch dni jeste zdana na siebie i
 na Van. Chłopcy wychodzą o 11 i nie ma ich do 20-22, a 
Jess wychodzi o 8-9, a wraca zazwyczaj o 16, ale co z tego jak później idzie do swojego pokoju i odrabia lekcję i się uczy. Teraz jest godzina 12, przed chwilą wyszli chłopcy, a ja i Van kąpiemy się w basenie, który znajduje się z tyłu domu. Ja pływam, a Vanessa siedzi na swoim "kajaku", który pompowałam 30min. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, dla bezpieczeństwa wzię,lam ze sobą Van. Kiedy otworzyłam drzwi za nimi Justin Bieber.
- Cześć. - powiedział zdezorientowany. - Chyba się pomyliłem. - chcial odejść, ale złapałam go za nadgarstek.
- Jeśli przyszedłeś do chłopaków z 1D ich nie ma, ja jestem dziewczyną Harrego, a oni są na próbie do trasy. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- No właściwie ja do Nialla, ale w takim razie przyjdę kiedy indziej. - powiedział, a ja zorientowałam się, że stoję przed nim w samym bikini.
- Nie przesadzaj, wejdź, zrbię herbatę i pogadamy. - powiedziałam i wciągnęłam go do domu. - No to poczekaj tu, a ja pójdę na siebie coś założyć. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Mi tam nie przeszkadza to jak jesteś ubrana. - powiedział i poruszył śmiesznie brwiami, na co ja odpowiedziałam chichotem.
Pobiegłam z Van na górę. Jej założyłam niebieską sukienke i  różowe, niezyt grube legginsy, różowe skarpetki, a jej włoskie uczesałam w koczka.
Ja założyłam jasno jeansowe, krótkie spodenki, granatową koszulę bez rękawów, którą na dole związałam, czarne, krótkie conversy oraz dodatki, czarny kapelusz, branzoletki, kolczyki z serduszkiem, pierścionek z serduszkiem, okulary przeciwsłoneczne i średniej wielkości brązową torebkę jagbym gdzieś wychodziła. Moje włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam lekki makijaż, który składał się z tuszu do rzęs, podkładu, perłowego cieniu i różowego błyszczyka. Kiedy Van zobaczyła, że jestem gotowa zaczęła biec w stronę drzwi i krzyknęła.
- Goń mnie mamo! - Szybko wybiegła z pokoju.
- Nie dam rady cię złapać! - odkrzyknęłam jej. Jak wyszłam z pokoju ona była już przy schodach, a kiedy mnie zobaczyła zaczęła się śmiać i biec w dół, a ja za nią.
- Kto pierwszy w salonie na kanapie! - krzyknęła. - Pierwsza! - po chwili znowu usłyszałam jej krzyk zmieszany z jej śmiechem.
- Mówiłam, że wygrasz. - powiedziałam i pocałowalam ją w czółko. - Chcesz herbate lub sok. - tym razem zwróciłam się 
do Justina.
- Sok. - odpowiedział krótko. 
- A ja chcę sok, ale pomarańczowy. - powiedziała dziewczynka.
- Ok. - powiedziałam i poszłam do kuchni.
Po chwili w pomieszczeniu pojawił się też Jus, a Vanessa siedziała w salonie i oglądała bajki.
- Dlaczego przyjechłeś do Londynu? - zapytałam.
- Bo nie wiem czy słyszałaś, ale miałem mieć 9miesięcznom
przerwę w karierzę, a że w LOndynie mieszka 1D, a są to moi przyjaciele to przyjechałem. - powiedział.
- To źle trafiłeś, bo oni są teraz zajęci, bo za 2miesiące mają pół roczną trasę, a dokładnie 5miesięczną trasę i teraz maja pełno prób, ale mi się przyda towarzystwo. - powiedziałam, nalałam soku do trzech szklanek i się zaśmiałam.
- No to jednak nie trafiłem źle, bo ty będziesz miała co robić. - powiedział i również się zaśmiał.
- Ok chodźmy do salonu i tam pogadamy. Kiedy już 
usiedliśmy podałam szklankę Van, a ona po chwili miała już ją pustą.
- Mamo, jest jakieś ciasto, ciastka, albo w ogóle coś
 słodkiego? - zapytała.
- Nie. - powiedziałam  wróciłam do rozmowy z Justinem.
- To po co chciałeś spotkać się dzisiaj tylko z Niallem - zapytałam zaciekawiona.
- A bo dawno go nie widziałem, a jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi i chciałem po prostu pójść z nim na piwo. - 
powiedział i się usmiechnął.
- Długo się już znacie?
- Od Xfactora, który był w 2010 roku, Niall był moim wielkim 
fanem i tak od tamtej pory utrzymujemy ze sobą kontakt. - A ty jak poznałaś Harrego.
- Emmm... my znamy się od tak jakby urodzenia, dosłownie, on urodził sie kilka godzin przede mną - zaśmiałam się. - Byliśmy razem, ale on musiał przyjechać tutaj, do Londynu żeby rozwijać karierę... - i tak opowiedziałam mu całą 
historię, łącznie ze snem, nie wiem dlaczego, ale zaufałam mu, obiecał że nikomu nie powie. Rozmawialiśmy tak 
jeszcze godzinę aż chłopak wpadł na pomysł.
- Mam pomysł, chodźmy na miasto coś zjeść, a później pójdźiemy na lody. - powiedział Juss.
- Tak!!! - krzyknęł Van i pobiegła do przedpokoju, po drodze 
ściągając skarpetki. JA zabrałam torbę i razem z chłopakiem poszlismy w miejsce, gdzie czekała już Vanessa z ubranymi 
już białymi sandałkami. Założyłam swoje czarne conversy, a
Bieber założył swoje białe adidasy i we trójkę wyszliśmy na miasto. Cały czas się śmialiśmy, a Van biegała przed nami i 
jak zawsze się śmiała. Stwierdziliśmy, że pójdziemy do Nandos. Tam Van zjadł frytki, a ja z Jus hamburgery.
PO zjedzeniu naszego jkże pożywnego obiadu poszliśmy do cukierni, a tam chłopak zamówił dla małej wielki deser lodowy, strasznie się ucieszyła. Po zjedzeniu poszliśmy do parku na plac zabaw, ja z chłopkiem usiedliśmy na ławce, a Van pobiegła na ślizgawkę. 
- Wiesz, że już 18? - powiedział Justin, a ja zrobiłam wielki oczy.
- Jak? Przecież przed chwilą była 14. -powiedziałam.
- No normalnie, też się zdziwiłem. - powiedział i się uśmiechnął.
- No to około 21pójdziemy do domu i pogadasz z Niallem, ok? - zapytałam.
- A nie będę przeszkadzał? - zapytał.
- Nie, no co ty. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Mamo, pójdziemy już do domu - zapytałam Van.
- _ No dobrze, chodź. - powiedziałam.
- A weźniesz mnie na ręce? - zapytała robiąc słodkie oczka.
- Nie, jesteś już duża. - powiedziałam.
- Chodx, ja cię weznę na barana. - powiedział Justin wyciągając do niej ręce. 
- Jeeej! - krzyknęła, a on ją posadził na swoich ramionach. 
- Justin, ona ma się nauczyć, że nie zawsze dostanie tego czego chce. - powiedziałam.
- No, ale, no dzisiaj ją jeszcze weznę. - powiedział.
Szybko doszliśmy do domu, a kiedy weszliśmy tam wszyscy już na nas czekali, nawet chłopacy.
- Heeej. - powiedziałam. - Niall, masz gościa, przszedł dzisiaj po 12. - powiedziałam i usmichnęłam się do blondaska, on wstał i podszedł do miejsca, gdzie stał Jus.
- Justin!- usłyszałam głośny krzyk dochodzący z przedpokoju, a później tylko smiechy tej dwójki.
- Cemy nie odbierałaś telefonu? - zapytał zły Harry.
- Bo mi się rozładował. - powiedziałam.
- Ale wszyscy sie o was martwiliśmy. - powiedział.
- Nie potrzebnie, byłam z Justinem, nic by się nie stało. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do wszystkich. - A y nie musisz od razu naskakiwać. - powiedziałam.
- Wiem, przepraszam. - powiedział, podszedł do mnie i przytulił po czym pocłował w usta.
- Jessica to jest Justin. Justin to Jessica, moja przyjaciółka. - powiedziałam przedstawiając Jess i Biebera.
Wszyscy razem usiedliśmy w salonie i postanowiliśmy obejrzeć horror.
- VAn, chodź spać. - powiedziałam, już późno.
- No dobrze.
Na górze szybko ją umyłam i położyłam do łóżka, a następnie zbiegłam na dół.
- Dzisiaj wyjątkowo ciepło. - powiedziałam.
- Tak, masz rację, dawno tutaj tak nie było. -powiedział Niall i poczochrł mnie po włosach.
- Wiesz przecież, że ta nie lubię. - powiedziałam zdenerwowna.
- No wiem, wiem, dlaatego tak robię, bo lubię cię denerwować. - powiedział, a ja posłałam mu złowrogie spojrzenie.
- Ej, oglądamy czy będziecie tak gadać o pogodzie i o tym, że Lucy nie lubi jak czochra ją sie po włosach? - zapytała trochę zirytowana naszym zachowaniem Jess.
- No już włączaj to. - powiedziałam żeby się jeszcze bardziej nie zdenerwowała.
- Wreszcie. - tym razem odezwał się Lou.
Film na początku był nudny, ale akcja dopiero później się rozkręciła. Oglądaliśmy horror "Obecność" . Był to film o rodzinie, która kupiła dom na aukcji i sie tam przebrowadzili.Dom był połozony na jakimś zadupiu i był nawiedzony. Pierwszej nocy kiedy ich pies nie chciał wejść do domu, nastepnego ranka znaleźli go z domem nie żywego. Później zatrudnili jakiś ludzi, którzy im powiedzieli o tym, że dom jest nawiedzony. Najbrdziej przestraszyłam sie w niektórych momentach np, kiedy ktoś rozwieszał pranie i nagle zerwał się wiatr i z prześcieradł, które zaczęło latać przy ziemi nagle uformował się z niego kształt duch i prześcieradło upadło na ziemię a w jednym z okien pojawił się duch, albo kiedy rodzin dopiero sie wprowadziła do tego domu i w pokoju dwóch dziewczynek jedna z nich widiała jakiś cień za drzwiami, a później go nie było. Film był ogółem bardzo fajny i straszny. Ale większość filmu byłam przytulona do Hazzy, a w strasznych momentacg zakrywałam się ręką loczka na co wszyscy wybuchali śmiechem. O 22 Niall włączył cichą muzykę i wszyscy zaczęliśmy rozmawiać i opowiadać sobie jakieś żarty. Około1 w nocy wszyscy rozeszli się do swoich pokoi i poszli spać. Justin spał dzisiaj w domu chłopaków w pokoju gościnnym. A Liam zaproponował mu żeby nie płacił za hotel, a zamieszkał u nich w domu, to dobrze, przynajmniej będę miała jakieś towarzystwo. Kiedy się wykąpałam położyłam się na łóżku koło Harrego i się w niego wtuliłam.
- Harry?
- Hmmm?
- Śpisz, bo ja nie mogę zasnąć przez ten horror. - powiedziaałam rozpaczliwie. - ostatni raz oglądam tego typu filmy. - ostrzegłam, a on się zaśmiał
- Nie masz czego się bać, jestem tutaj, nie bój się. - powiedział łagodnym głosem, co mnie lekko uspokoiło.
- No dobrze spróbuję. - powiedziałam i pocałowałam go w usta, a kiedy się od niego oderwałam, on mnie pocałował. Teraz moge już spokojnie spać...

               CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
      Dla ciebie to chwila, a dla mnie bardzo dużo znaczy!!!

___________________________________________________________
Hejka, przepraszam, że tak późno dodaję, zaczęłam pisać go o 17, a dodaję o 20, wiem dziwnę, ale jak zaczęłam go pisać to nagle, wszyscy sobie o mnie przypomnieli <hahaha>.
Np, 
- mama kazła posprzątać.
- Jak nie jedna, to druga koleżanka zadzwoniła.
- siostra mnie o coś prosiła.
Ja tak mam zawsze hehe !!! 
Jutro postaram się dodać 15 rozdział.
- Wielkie dzięki za ponad 400 wejść w tak krótkim czasie.
Tylko szkoda, że komentarzy jest tak mało, proszę komentujcie, co myslicie o moim opowiadniu!!!
A na dziesiaj się z wami żegnam, papapa Kcccc <333



środa, 29 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 13

                   CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
...
i nagle się obudziłam. A co się okazało, że leżę sobie w łóżku koło Harrego, w domu chłopaków, a po mojej lewej leży także Van. Nigdy nikt jej nie zabrał, Harry nie brał, a ja żyję. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 8:00, ale już chyba nie zasne. Po cichu wygramoliłam się z łóżka i zeszłam na dół, zrobiłam sobie herbatę i spojrzałam na kalendarz. Okazalo się, że w Londynie jesteśmy dopiero od wczoraj, czyli te wszystki złe dni, które do tej pory się wydarzyły po prostu misie przyśnily? Moja wyobraźnia jest do dupy.
 POstanowiłam, że zrobię dla wszystkich śnadnie, zrobię naleśniki. Z szafek i lodówki wyciągnęłam potrzebne składniki do zrobienia śniadania i wciągnęłam się w wir gotowani. Ponad godzinę później miałam już gotowe naleśniki, było ich dużo, bardzo dużo. Pomału na dół zaczęli schodzić się chłopaki Jess i Van. Pierwsi zeszli Harry z Vanessą na rękach, dziewczynka się do mnie przytuliła, a 
Harry pocałował w policzek. Następnie zeszła Jessica, a za nią Louis, Zayn i Liam. Wszyscy czekaliśmy na Nialla.
- Pójdę po niego. - powiedziałam i pobiegła na górę.
- Niall wstawaj, śniadanie gotowe! - krzyknęłam kiedy wbiegłam do jego pokoju.
-Jeszcze chwilka. - powiedział błagalnym głosem.
- Za chwilę nie będzie już naleśników. - powiedziałam, a 
kiedy to usłyszał zerwał się na równe nogi, widocznie byl taki jak w tym śnie. Miałam ochotę się do niego przytulić i poczuć jego zapach, zresztą co ja gadam, przecież to był 
tylko głupi sen, a ja dalej jeste z Harrym, a blondasek ledwo 
mnie zna!
- Chodź idziemy. - powiedziałam
- Tak idziemy. - odpowiedział i wybiegł z pokoju, a ja poszłam pomału na dół.
Gdy znalazłam się w jadalni zostały już tylko dwa naleśniki na co ja zrobilam wielkie oczy.
- Jak wy to zjedliście w tak krótiem czasie, przecież tu były dwie góry naleśników. - powiedziałam z niedowierzaniem
- No tak, ale były dobre, a my byliśmy głodni. - powiedział Niall.
- To ty już też zjadłeś? 
- No tak, bałem się, że zaraz wszystko zjedzą. - powiedział, a ja wybuchłam śmiechem.
- No dobra to ja muszę najeść się tymi dwoma naleśnikami.
- Mamo, bo j zjadłam tylko jednego naleśnika i się nie najadłam. - powiedziała Van.
- No to zjedz te dwa, a ja zjem sobie jakąś kanapkę. powiedziała, podsunęłam talerz dziewczynce, a reszcie posłałam złowrogie spojrzenia
                                        *Harry*
Przecież Van zjadła chyba z pięć naleśników, a nie jeden!
- Nie łądnie tak kłamać mamę. - powiedziałem śmiejąc się pod nosem.
- Wiem, ale inaczej bym nie dostała tych naleśników, a 
zobaczycie wy jeszcze dostaniecie nauczkę od mamy. - powiedziała tajemniczo.
- Harry, chłoapki, Jess! - krzyknęłą Lucy z kuchni. - 
Chodźcie na chwilę.
Wszyscy poszliśmy do kuchni, a Vanessa śmiała się pod nosem i jadła naleśniki. 
- Co? - zapytaliśmy równo.
- Za to, że nie zjadłam ani jednego naleśnika wy dzisiaj 
sprzątacie cały dom i ogród. - powedziała. - Ponieważ dom wygląda jakby przeszło przez niego torado, a o ogrodzie nie wspomne, a dziecko nie może żyć w takich warunkach. -
 powiedziała, zabrała talerz ze swoją kanapką, kubek z herbata i wyszła z kuchni i z salonu krzyknęła jeszcze.
- Jak dzisiaj nie zdążycie to wymyślę wam jeszcze zadanie na jutro także radzę się pośpieszyć!
Do kuchni wchodziła właśnie rozśmieszona Van z pustym talerzem, polożyła go na podłodze i chciała wyjść z kuchni, ale ja ją złapałem i posadziłem na blacie.
- Skąd wiedziałaś, że mama będzie zła? - zapytałem.
- Mieszkam już z nią prawie trzy lata, więc wiem jak reaguje na niektóre rzeczy. - powiedziała dalej się śmiejąc.
- I zrobiłaś to specjalnie żeby nie sprzątać? - zapytał Louis.
- No tak, nie chciało mi się sprzątać, a mama ma rację tu jest strasznie brudno. - powiedziała. Ostrożnie zeskoczyła z blotu i poszła do salonu.
- No to mamy zajęcie na dzisiajeszy dzień. - powiedziałą 
Jess.
                                        *Vanessa*
Kiedy wyszłam z kuchni poszłam szybko do salonu, gdzie siedzała mama i oglądała telewizję. Wskoczyłam jej na kolana.
- Najadłaś się? - zapytałą mnie.
- Tak, co oglądasz? - zapytałam, a ona popatrzyłą na mnie wielkimi oczami. - No co?
- Już nie seplenisz. - powiedział uśmiechjąc się.
- No chyba. - powiedziałam odwzajemniając gest.
- Oglądam widomości, bo nie ma nic ciekawego w telewizji. -
 powiedziała.
- Aha, a możemy przełączyć na bajki? - zapytałąm robiąc slodkie oczka.
- Tak. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek na co ja się uśmiechnełam.
                                          *Lucy*
Ogladałam bajki kiedy usłyszałam jak Niall kłoci się z Harrym o to kto odkurzy a kto umyje podłogi.
- Boże zamknijcie się! - krzyknęłam.
- No, bo ja chcę umyć podłogę! - krzyknął Niall.
- No to ją umyj. - powiedziałam.
- Tylko, że ja też chcę! - krzyknął Harry.
- Jeśli sie za chwilę nie uspokoicie to nie wiem co zrobie, o to jutro będziecie musieli pójść z Van do kina na bajeczkę,a wieczorem ze mną no masaż, a oprócz tego będziecie musieli wymuślić cały jutrzejszy dzień tak żebyśmy się nie nudziły! - krzyknęłam.
- Dobra Niall możesz umyć tą pogłogę.- powiedział Harry i zaczął odkurzać salon, kuchnię, jadalnię, łazienkę, pokoje, przedpokój itp, a Niall za nim mył podłogę. przed tym jak chłopaki odkurzali i myli podłogę Jess wytarła kurzę w calym domu. Około 15 skończyli sprzątać dom i właśnie teraz poszli sprzątać ogród.
- Zróbcie sobie przerwę i chodźcie na obiad! - krzyknęłam.
- Wreszcie! - krzyknął Niall.
Nałożyłam każdemy makaron ze szpinakiem i serem, a Va jadła makaron z owocami. Szybko zjedli, posprzątali po obiedzie i pobiegli do ogrodu. Na początku wszyscy wysprzątali caly ogród. Następnie Liam kosił trawę,a Zayn Podcinał krzewy itp, później Louis umył podłogę na werandzie z tyłu i przodu domu, a na koniec wszyscy razem ogarneli ogród ze wszystkich liści itp.
- Skończyliśmy! - krzyknęli kiedy weszli do domu o 20.
- Wiem, wiedziałam, udało wam się. - powiedziałam uśmiechając się.
- Jest! - krzyknął Louis. - A tobie się nie nudziło? - zapytali wszyscy.
- Nie, ja miałam niezły ubaw z tego jak próbowaliście 
posprzątać wszystko profesjonalnie, kiedy biegaliście po domu i sprawdzaliście czy wszystko jest posprzątane, a później kiedy ogród sprzątaliście, mówię wam to bylo lepsze od jakiegokolwiek kabaretu. - powiedzialąm śmiejąc się głośno razem z Van.
- Haha, rzeczywiście bardzo śmiesznę. - powiedział Liam.
- No trochę, ale to jest ie ważne możecie już usiąść i 
odpocząć. - powiedzialąm,a oni rzucili się na kanapę.
- Obejrzymy jakiąś komedię? - zapytał Zayn, a ja znowu wybuchłam śmiechem z Vanessą, na co cała reszta spjorunowała nas wzrokami.
- No ok możemy obejrzeć. - powiedziałam.
Film był bardzo fajny i śmieszny, skończył się koło 22. 
Poszłam wykąpać Van i położylam ją spać.
Następnie ja się wykąpałam i położylam się do łóżka, a Harry powtórzył po mnie czynnoście. Wtuliłam się w niego i zanęłam...

             CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
     Dla ciebie to chwila, a dla mnie to bardzo dużo znaczy!!!
___________________________________________________________
Heeejka, i jest rozdział 13 wiem trochę nudny, ale proszę dodajcie komentarze!!!! Sorka, że wczoraj nie dodalam!

poniedziałek, 27 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 12

...                   CZYTASZ = KOMENTUJESZ !!!
Od tamtego zdarzenia minął równy tydzień. Van jeszcze się nie odnalazła. Harry codziennie do mnie dzwoni i 
przeprasza, teraz już nawet nie odbieram od niego telefonów, cały czas ta sama gadka. Mam dość! Teraz siedziałam w parku i płakałam zresztą to nie nowość, bo ostatnio zdarzało mi się to cały czas. Każdego dnia siedzę na tej samej ławce i rozmyślam. Nad czym? Nad tym, że w pewnym sensie to moja wina, bo gdybym zareagowała
wcześniej na te sms i głuche telefony ta sprawa nie miałaby nigdy miejsca. Siedząc tak usłyszałam mój dzwoniący telefon, wyciągnęłam go i chciałam się już rozłączyć, ale zobaczyłam,że nie dzwoni Harry, tylko numer zastrzeżyny, odebrałam, może wreszcie dowiem się, gdzie jest moja córeczka. 
- Hallo? - zapytałam. Znowu usłyszałam ten śmiech.
- Czego wy ode mnie chciecie? Precież ja nic nie zrobiłm, 
gdzie jest Van? - pytałam przestraszona.
- Z dzieckiem wszystko dobrze, chcesz ją usłyszeć? - zapytał.
- T..tak. - powiedziałam slabym głosem, na co również dpowiedział mi słaby głos mojej córeczki, ledwie słyszalny, bała się, słyszałam to.
- Zostawcie ją. - powidziałam, nic cisza. - Proszę. - wyszeptałam.
- Harry ma trzy dni na oddanie pieniędzy, jeśli ich nie odd więcej jej nie zobaczysz. - powiedział i się rozłączył.
Szybko wykręciłam numer do loczka.
- Boże Lucy dobrze, że zadzwoniłaś. - powiedział.
- Za 15min masz być w parku, musimy pogadać. - powiedziałam przez zęby i się rozłączyłam, Hazz był już po 10min.
- Co się stało? - zapytał.
- Van, NA RAZIE nic nie jest. - powiedziałam mocno podkreślając drugie słowo.
- Jak to na razie? - zapytał.
- Masz trzy dni na oddanie pieniędzy. - powiedziałam.
- Ale ja ich nie mam. - powiedział.
- To ile ty jesteś im do cholery winny, że nie masz tych pieniędzy! - krzyknęłam.
- Mam te pieniądze, znaczy nie mam, tego jest za dużo.
- To masz je czy nie?
- No mam.
- To dlaczego im ich nie oddasz!!! - krzyknęłam bardzo głośno, aż wszyscy ludzie na mnie spojrzeli.
- Nie tak głośno. - powiedział.
- Ciesz się, że nikt więcej nie wie o tym, że bierzesz, tylko ja, chłopcy i Jess. - ostrzegłam go.
- Jeśli nie oddasz im tych ieniędzy, a małej się coś stanie nie ręczę za siebie. - powiedziałami poszłam w stronę domu, po chwili jeszcze się odwróciłam. - Pamiętaj. - powiedziałam szeptem i poszłąm do domu. Kiedy tam weszłam wszyscy się na mnie rzucili.
- Gdzieś ty była, miałaś być dwie godziny temu! - krzyknął  Niall.
- Tak wiem, przepraszam. - powiedziałam szeptem i się w 
niego wtuliłam. Wszyscy poszliśmy na kanapę do salonu i siedzieliśmy i się nudziliśmy odkąd nie ma tutaj Van jest jakoś nudno, Louis nie ma co robić, ja z  Jess cały czas płaczemy, a reszta chodzi przybita.
Kiedy znowu zadzwonił mój telefon wszyscy się przestraszyliśmy, odebrałam, tak jak zawsze.
- Hallo. - powiedziałam.
- Zmiana planów, macie być za dwie godziny przy opuszczonej kamienicy, Harry wie gdzie. - powiedział. - A właśnie macie przyść bez nikogo, tylko ty i on, żadnych znajomych, przyjaciół, a przede wszystkim policji ma nie być żadnej policji.- powiedził i się rozłączył.
- Dzwoń po Harrego! - krzyknęłam do Louisa. - Powiedz mu, że ma być tutaj za 10min i ani minuty więcej, powiedz, że to jest bardzo ważne, a ja dzwonię na policję, a i Lou powiedz mu, że ma ze sobą wziąć pieniądze, które jest winny tym facetom. - powiedziałam na co on pokiwał tylko głową.
Po 5min była już policja, szybko przyjechali, a o umówionej godzinie przyszedł Harry. Postanowiliśmy, że ja, Harry pojedziemy jako pierwi, a policja pojedzie samochodem chłopaków, żeby ich nie rozpoznali. Z policją miał pojechać na wszelki wypadek Niall i Zayn. Wsiadłam z Harrym do samochodu i się nawet do siebie nie odzywaliśmy. Pięć minut po nas miała wyjechać policja z Niallem i Zaynem. Pod budynkiem byliśmy na czas, oni już tam stali,  na zniszczonej kanapie siedziała przestraszona Van z zasłoniętymi oczkami, kiedy zobaczyłam to 
 łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- Oj, nie płacz, oddajcie pieniądze, a dziecko wróci do ciebie. - powiedział jeden z nich. 
- Harry daj im te pieniądze. - powiedziałam szeptem a on podsunął im ten worek, gdzie w środku znajdowała się niezła sumka, aż 100tys! 
- Ręce do góry! - usłyszęliśmy krzyki policji.
- Mieliście przyjść bez psów! - krzknął jeden.
- Ręce do góry i rzućcie broń! - krzyknął jeden z policjantów.
- Haha, myśleliście, że rzestraszycie nas policją, jeśli oni stąd nie pójdą to te dziecko będzie leżeć tu martwe! - krzyknął jeden.
Jeden z plkicjantów nie wytrzymał i strzelił w tego, który trzymał worek, jego przyjaciel skierował broń w stronę Van i za nim w nią strzelił, ja zdąrzyłam krzyknąć NIE i rzuciłam się w stronę lecącej kulki, dostałam nią, tak jak się tego spodziewałam poczułam mocny ból na brzuchy, a potem po mały trciłam świadomość tego co się dzieję. Słyszałam tylko już ciche krzyki wołające moje imię i płacz jak się domyśliłam Nialla, Harrego i Van oraz chyba cichy szloch Zayna...
            CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
       Dla ciebie to chwila, a dlamnie to bardzo dużo znaczy!!!

___________________________________________________________

Heeeej i jest rozdział 12 nie dodam dzisiaj nastęnego, bo jestem trochę zmęczona, potrzymam was trochę w niepewności!!! Paaaaaa <333

niedziela, 26 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 11

           CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
 ... Wszyscy razem poszliśmy do parku, tam zobaczyliśmy Harrego, ale nie samego, całującego się z Taylor, podbiegłam do nich, ałzy ciekły mi po policzkach.
- Jak mogłeś, ufałam ci!!! - krzyknęłam.
- Haha, trzeba było nie ufać. - zaczął się śmiać.
- Jesteś skończonym dupkiem! - krzyknęłam, a kiedy chłopcy, podeszli do nas ja wtuliłam się w Nialla. Zobaczyła, że Jess poszła z Van na plac zabaw, dobrze, że mała nie będzie tego widzieć.
- Harry, co ty sobie myślałeś! - krzyknął Lou. - To ja ci doradziłem żebyś jechał do niej i przepraszam, a ty tydzień później całujesz się z Taylor w parku! - dalej krzyczał, dziewczyna zaczęła się śmiać.
- A wy naprawdę myśleliście, że on ją kocha? - zapytała dalej się śmiejąc.
- W porównaniu do ciebie ona jest normalna.- powiedział Niall.
-Normalna, haha nie rozśmieszaj mnie, ona ma 19 lat i dwuletnią córkę, jakby tak spojrzeć to pewnie większość brała cię za dziwkę. - powiedziała.
- Na dziwkę to ty możesz wyglądać, a przypominam, że to jest również dziecko Harrego, ale dla ciebie on jest bez winy, prawda? - powiedziałam.
- Jak to jego dziecko, nic mi nie mówił. - powiedziałam blondynka.
- Oooo, biedna jesteś, co myślałaś, że miłość z nim trwa wiecznie, że się ożenicie i będziecie żyć długo i szczęśliwie? Haha, widać  myliłaś się. - powiedziałam, wytarłam łzy i zaczęłam się głośno śmiać. Trochę ją zatkało, ale po chwili się odezwała.
- To że ma z tobą dziecko nie znaczy, że mnie nie kocha. - powiedziała.
- Oj, widzę dalej jesteś strasznie naiwna. - powiedziałam, odwróciłam się i poszłam w stronę placu zabaw, a reszta za mną.
- Dziwka! - usłyszałam Taylor.
- Wzajemni, a oprócz tego jesteś idiotką, debilka mam dalej wymieniać! - odkrzyknęłam jej.
- Nie już wystarczy. - powiedział do mnie Niall.
- Dobra, dobra. - powiedziałam.
Kiedy byliśmy już na placu zabaw, Van wskoczyła mi na ręce i wszyscy poszliśmy na pizze.
- Po co nam aż 3 giganty? - zapytałam robiąc wielkie oczy.
- Niall z nami przyszedł. - powiedział Liam. - trochę sie boję, że nie wystarczy. - powiedziała.
- Omg. - powiedziałam do siebie. - To on aż tak dużo je? 
- No tak nie zauważyłaś w domu? - zapytał Zayn.
- No widziałam, ale myślałam, że mi się coś przewidziało albo coś. - powiedziałam.
- No to sie pomyliłaś. - powiedział śmiejąc się Louis.
- Lucy, pójdziemy później na zakupy? - zapytała się Jess.
- Tak, zakupy! - krzyknęła Van.
- Nie tylko nie to . - powiedzieli chłopcy.
- Wy się nie znacie. - powiedziała Van, a ja zaczęłam się śmiać.
- TAk możemy iść. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
Po zjedzeniu pizzy, chłopcy mieli rację on zjadł całego giganta.
- To idziemy? - zapytałam.
- Tak, tak. - zxaczęły gadać i skakać Jess i Van.
- Weszłysmy do pierwszego lepszego sklepu, a tam Van wybrała sobie pluszaka i sukienkę, kiedy chciałam zapłacić przede mnie wepchnął się Niall i zapłacił.
- Ej, ja miałam zapłacić. - powiedziałam.
- Ale ja zapłaciłem. - powiedział i się uśmiechnął.
- Nie no obrażam się. - powiedziałam, Niall mnie przytulił.
- Haha, to nie pomoże. - powiedziałam.
- Będę smutny. - powiedział i zaczął udawać, że płacze.
- No dobra, dobra nie jestem zła. - powiedziałam.
- Jej! - krzyknął i mnie przytulił. 
Ludzie się do nas uśmiechali, nie wiem o co im chodzi. Chodziliśmy tak po CH i pewna dziewczyna podeszła do nas i powiedziała.
- Pasujecie do siebie. 
- My? - zapytaliśmy zdziwieni. 
- Tak wy, słodko razem wyglądacie. - powiedziała, uśmiechnęła się do nas i odeszła...
Od tamtego momentu minęło już prawie pięć dni. Z Harrym rzadko kiedy się widziałam, nie przychodził na noc, a jak przychodził to spał w salonie na kanapie. Jadł z nami śniadanie, ale się do niego nie odzywaliśmy, ignorowaliśmy go. Przez to zaczęłam spędzać więcej czasu z blondaskiem, a teraz leże na łóżku, Lou znowu bawi się z Van, no ale wróćmy do mnie, leżę na łóżku i zastanawiam się nad jedną rzeczą, chyba się zakochałam, pewnie domyślacie się w kim, tak w Niallu. Ostatnio bardzo się do siebie przywiązaliśmy. Leżałam sobie tak w spokoju kiedy do pokoju wparadował wystraszony Liam.
- Van zniknęła. - powiedział.
- Jak to zniknęła przecież była z wami w ogrodzie!
- No tak, ale usłyszeliśmy jakieś szelesty zza krzaków i wszyscy odwróciliśmy się w tamtą stronę, kiedy wróciliśmy wzrokiem, gdzie stała Van jej tam nie było, przeszukaliśmy cały dom i ogród nie ma jej nigdzie. - powiedział załamany.
- Cholera! - krzyknęłam i teraz przypomniałam sobie, że miałam podobny sen. - Cholera, ja pierdziele! - zaczęłam krzyczeć. - Dzwoń na policję! - krzyknęłam.
- Dobra. - powiedział i wybiegł z pokoju, a ja za nim.
Zaczęłam płakać, cholera jak to możliwe, co ona znowu zrobiła, że musi cierpieć?
- Lucy, będzie dobrze. - powiedział Niall, podchodząc do mnie i przytulił mnie mocno.
- Jedziemy na komisariat! - krzyknął Lou.
Wszyscy poszliśmy w stronę samochodu i kiedy weszlismy do niego Liam ruszył z piskiem opon. Cały czas byłam wtulona w Nialla, a on głaskał mnie po głowie, a ja płakałam. Jejku, jak nie ta choroba to teraz zniknięcie, dlaczego ona, dlaczego?
Kiedy zaparkowaliśmy pod posterunkiem szybko wybiegłam z samochodu i pobiegłam w stronę drzwi wejściowych. Kiedy weszliśmy do sali, w której mieliśmy powiedzieć co się stało, zaczęliśmy gadać.
- Dzień Dory. - powiedzieliśmy.
- Dzień Dobrzy, w czym mogę pomóc. - zapytał.
- Chodzi o to, że zniknęła, mała dziewczynka, jej córka, ma dwa latka i nazywa się Vanessa Black. - powiedział Louis.
- A proszę mi powiedzieć jak to się stało. - powiedział, a Liam zaczął opowiadać.
- No dobrze, poproszę jej zdjęcie. - powiedział.  
Ja podałam mu zdjęcie.
- Dobrze, zaczniemy szukać jutro rano. - powiedział.
- Jak to rano do cholery, zginęło dziecko, małe dziecko, a wy dopiero jutro będziecie je szukać?!!! - zaczęłam krzyczeć.
- Przykro mi, ale takie jest prawo. - powiedział.
- Jak jej się coś stanie, nie daruję wam tego! - krzyknęłam.
- Lucy chodź już, będą szukać ją jutro. - powiedział Niall i złapał mnie za rękę.
- Do widzenia. - powiedzieli wszyscy, a ja tylko spojrzałam na tego debila.
- Do widzenia, proszę się nie martwić, wszystko będzie dobrza. - powiedział policjant.
Kiedy wyszliśmy z budynku od razu zadzwoniłam do Harrego.
- Harry, nie zabiorę ci dużo czasu, ja tylko dzwonie żeby ci powiedzieć, że ktoś porwał Van, już bylismy na policji. - mówiłam płacząc.
- Kurde, zaraz będę w domu, miałem ci dzisiaj to powiedzieć, ale nie zdążyłem. - powiedział.
- No to przyjeżdżaj. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Po 15min bylismy już w domu, a pod drzwiami czekał Harry.
Kiedy weszlismy do domu, poszłam z nim do sypialni, a on zaczął mi opowiadać, nie mogłam uwierzyć w to co mi powiedział, to wszystko przez niego.
- Chodzi o to, że tak biorę narkotyki i miałem już duży dług u osób, które mi je sprzedawały. Wczoraj zaczęli mi grozić, że jesli nie oddam im pieniędzy, zabiorą, porwą Van, wystraszyłem się, wiem jestem skończonym dupkiem, powinienem powiedzieć, albo w ogóle nie brać tych pieprzonych narkotyków.
- To wszystko przez ciebie, ale ostatnio przecież zaprzeczałeś, że nie bierzesz jesteś dupkiem i debilem, mogłabym tak wymieniać, ale nie mam ochoty się teraz z tobą kłócić ani rozmawiać! - krzyknęłam.
- Ale skarbie przepraszam. - powiedział.
- Jakie skarbie, my nie jesteśmy już od dawna razem, dla mnie ten związek nie istniał od tego momentu w kuchni, gdzie rzuciłeś szklanką! - krzyknęłam i wybiegłam z pokoju i zbiegłam na dół. Opowiedziałem wszystko chłopakom i Jess, oni nie mogli uwierzyć...

           CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
     Dla ciebie to chwila, a dla mnie to bardzo dużo znaczy!!! 

_________________________________________

I jak podoba wam się??? Myślałam, że dzisiaj nie dodam tego rozdziału, ale nie miałam co robić, trochę dłuższy chyba od poprzednich CHYBA!!! Ok jutro dodam następny, a z wami sie na dzisiaj żegnam!!! :))) <333  



ROZDZIAŁ 10

            CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
...
Przez ostatnie dni dostaje, jakieś dziwne smsy typu " Jeszcze tego pożałuje! " tylko o kogo mogło chodzić? Czasami dzwonią do mnie jakieś zastrzeżone numery i nikt się nie odzywa, albo słyszę jakiś głośny śmiech. Nikt o tym nie wie, nie chcę ich na zapas martwić. Jess chodzi na studia i bardzo jej się tam podoba, chłopaków coraz częściej nie ma w domu, a jak przychodzą to nie ma z nimi Harrego, a jak przychodzi to się odzywa i jest jakiś zdenerwowany i wkurzony. Teraz leżę w łóżku, niestety obok mnie nie ma loczka, ale już się do tego przyzwyczaiłam. Leżę i rozmyślam i nagle słyszę jak dzwoni mój telefon. Znowu jakiś nieznajomy numer, odbieram i nic nie słyszę.
- H...ha...hallo? - powiedziałam.
I znowu ten okropny śmiech, szybko się rozłączyłam i wyłączyłam telefon. Zaczęłam płakać, miałam już tego dosyć! Zaczynałam się coraz bardziej bać. Po chwili usłyszałam jak ktoś otwiera po cichy drzwi, szybko wytarłam łzy i spojrzałam w tamtym kierunku, stała tam wystraszona Van.
- Mamusiu, ktoś ziucia czymś w okno. - powiedziała szeptem.
- Chodź, zobaczymy. - powiedziałam, wstałam i wzięłam ją na ręce, rzeczywiście kiedy weszłyśmy do pokoju od okna odbijały się cienki patyki. Postawiłam Vanesse na podłodze i kazałam zostać przy drzwiach, a sama podeszłam do okna. W ogrodzie stał jakiś zakapturzony, umięśniony mężczyzna. Przestraszyłam się, kiedy mnie zobaczył odwrócił się tyłem do mnie, podbiegł do płotu i uciekł. Podeszłam do dziewczynki i razem poszłyśmy do mojej sypialni. Położyłam ją koło siebie, szybko zasnęła, zresztą tak jak zawsze. Szczerze, ja nie spałam całą noc. Rano o 9:00 zobaczyłam, że Van się zaczęła pomalutku budzić, pocałowałam ją w czółko. We dwie zeszłyśmy na dół, gdzie był Harry. Kiedy nas zobaczył uśmiechnął się, Van do niego podbiegła i przytuliła, a ja poszłam do kuchni, nawet na niego nie patrząc. 
- Dlaczego jesteś zła? - zapytał, wchodząc do kuchni.
- Do cholery jasnej, nie ma cię całymi dniami w domu, zresztą w nocy też, a kiedy przychodzisz jesteś jakiś zdenerwowany, wkurzony itp, nie można się do ciebie odezwać, bo za chwilę rzucasz wszystkim co znajdzie się na drodze!!! Nie ma cię wtedy kiedy najbardziej cię potrzebujemy. - To drugie zdanie powiedziałam ciszej. - Tak cię interesuje, że masakra, nie wiesz co się stało dzisiaj w nocy, nie wiesz co dzieje się przez ostatni tydzień, bo cię nie ma! - krzyknęłam.
- No to może byś mi tak łaskawie powiedziala? - zapytał, spojrzałam w jego oczy, nie były takie jak zawsze, te były jakieś inne, czerwone, bezuczuciowe, nic nie można było z nich wyczytać, tak jakby...
- Brałeś. - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
On się tylko zaśmiał.
- Dlaczego? - znowu się odezwałam.
- Nie rób ze mnie idioty, nie brałem! - krzyknął i rzucił na podłogę przezroczystą szklankę, przez przypadek na nią nadepłam.
- Ałć. - powiedziałam. - Wyjdź stąd zanim zrobisz coś jeszcze. - warknęłam.
- Masz nauczkę, przynajmniej nie będziesz wyzywać mnie od ćpunów! - krzyknął i wyszedł z kuchni, a po chwili usłyszałam tylko trzask drzwi wejściowych.
- Boże, co tu się stało! - krzyknął Louis, wchodząc do kuchni.
- Zapytaj się tego debila Harrego. - powiedziałam i wyszłam z kuchni. Krew z mojej nogi lała się i nie chciała przestać. Poszłam do łazienki i przemyłam wodą utlenioną, następnie zabandażowałam. Kiedy wyszłam z łazienki wszyscy siedzieli w salonie ja posłałam im słaby uśmiech i poszłam do kuchni. Posprzątałam szkło, które leżało na podłodze i kulejąc poszłam do salonu. 
- Mamo, cio się stało? - zapytała Van.
- Nic. - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. - Idź się pobaw z wujkiem Louisem. - powiedziałam i posłałam Lou błagające spojrzenie, on tylko się uśmiechnął i pobiegł z Van na górę.
- A tak na serio co się stało? - zapytała Jess, dzisiaj była sobota więc nie musiała nigdzie iść.
- Harry. - powiedziałam szeptem.
- On ci to zrobił? - zapytał Niall z niedowierzaniem.
- Po części. - powiedziałam.
- No to opowiadaj. - powiedział Zayn.
- W domu nie było go całą noc, przyszedł dzisiaj rano jakby nigdy nic i zaczął mieć do mnie pretensje, że jestem na niego zła, ja wytknęłam wszystko, później spojrzałam w jego oczy, były inne, wiedziałam, teraz zobaczyłam, że on brał, on się na mnie wydarł rzucił szklanką ja przez przypadek weszłam w szkło, powiedziałam żeby wyszedł, bo jeszcze coś innego zrobi, a on wyszedł z mieszkania. - opowiedziałam.
- A co mu powytykałaś? - zapytał Liam.
- Nic ciekawego, to że nie ma go wtedy kiedy go najbardziej potrzebuje, i że tak się mna interesuje, że nawet nie wie, że od jakiegoś czasu dostaję dziwne sms o treści " Jeszcze tego pożałuje!" tylko nie wiem o kogo chodzi, albo dzwoni telefon, jakiś obcy numer, odbieram, a tam albo cisza, albo głośny śmiech, a dzisiaj w noc jakis facet był w ogrodzie i rzucał jakimiś patykami w okno od pokoju Van, a jak mnie zobaczył w oknie uciekł, boję się. - powiedziałam i przytuliłam się do Nialla, bo siedział najbliżej.
- Wszystko będzie dobrze , nie martw się. - powiedział blondas głaszcząc mnie po głowie.
- Nie wiem czy będzie dobrze, czy wy nie widzicie jak Hazza się zmienił? - zapytałam.
- No niby tak, ale zobaczysz jakoś się ułoży. - powiedziała Jess. 
- Mama, wujek mnie cały czas goni, zmęczyłam się! - krzyknęła Van i wskoczyła mi na kolana.
- Oj Lou, Lou, miałeś się z nią pobawić, a nie biegać za nią. - powiedziałam śmiejąc się.
- No wiem, ale ona nie mogła się zdecydować w co chce się bawić więc zacząłem ja gonić. - powiedział i usiadł na kanapę ze zmęczenia.
- Nie plawda! - krzyknęła Van. - To ty nie chciałeś się ze mną w nic bawić! - krzyknęła oburzona.
- Nie no Louis nie spodziewałam się tego po tobie. - powiedziałam i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Idziemy na spacer? - zapytałam.
- Tak to dobry pomysł i tak nie mamy co robić. - powiedział Zayn i wstał. - Chodźmy.
Wszyscy wstaliśmy i się ubraliśmy, dzisiaj było wyjątkowo ciepło         

 więc nie zakładałam grubych ciuchów. Jess założyła zestaw ze spódniczka, ślicznie wyglądała. Van też nie ubierałam grubo. Założyłam jej niebieskie rajstopki i różową sukienkę, do tego fioletowe buciki. Wszyscy razem poszliśmy do parku, tam zobaczyliśmy...

           CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
      Dla ciebie to chwila,a dla mnie to bardzo dużo znaczy!!! 

___________________________________________________________________________________
I jest rozdział 10 jeeej, dzisiaj raczej nie dodam już 11, chyba że naprawdę będzie mi się nudzić. :))

ROZDZIAŁ 9

               CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
...
- Jejjj, jedziemy do Londynu! - krzyknęła.
- Dlaczego tu tak głośno? - zapytał Harry wchodząc do pokoju z Van na rękach, Jess podbiegła to Hazzy i mocno go wyściskała.
- Boże jak ja cię dawno nie widziałam!!! To kiedy jedziemy do Londynu? - zapytała.
- JA też ciebie dawno nie widziałem. Myślę, że po jutrze, dzisiaj się spakujecie, jutro pozałatwiacie sprawy, a po jutrze polecimy do Londynu. - oznajmił nam Harry.
- Ok, Van chodź idziemy się wykąpać i spać. - powiedziałam, na co ona zrobiła naburmuszoną minę. 
Wzięłam dziewczynkę na ręce i poszłyśmy do łazienki. Już po 10min Van była umyta, położyłam ją do łóżeczka i sama poszłam się wykąpać. Umyłam głowę oraz wzięłam szybki prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki i weszłam do pokoju koło łóżeczka Van siedział Harry i śpiewała jej Little Things. Mała szybko zasnęła, ja poszłam do salonu, a chłopak zaraz za mną. Jessica poszła się umyć i już po chwili siedziała koło nas, Hazz wziął tylko szybki prysznic i poszliśmy spać. Miałam dziwny sen, bardzo dziwny, boję się, że się spełni i będzie źle, bardzo źle! Nie mogłam spać w nocy o szóstej poszłam do salonu i zrobiłam sobie ciepłą herbatę i usiadłam na kanapie w salonie, rozmyślałam nad tym snem, ale to przecież nie może być prawda. O 8:00 do salonu wszedł Harry.
- Dlaczego juz nie śpisz? - zapytał i pocałował mnie w policzek.
- Bo nie mogę spać. - powiedziałam.
- Coś się stało? - zapytał się.
- Nie. - uśmiechnęłam się.
- Pójdę zrobić śniadanie. - powiedział.
- Dobrze. - odpowiedziałam i pocałowałam w policzek.
Te dwa dni mijały nam bardzo długo, nie mogłyśmy doczekać się naszej przeprowadzki do Londynu. Jess bez żadnych zbędnych problemów wypisała się ze szkoły, a loczek załatwił jej już dobre studia w Londynie. 
Dzisiaj nadszedł dzień naszego wyjazdu. Wszyscy szybko sie ubraliśmy i ruszyliśmy w kierunku taksówki czekającej już pod blokiem. Po 30min byliśmy już na lotnisku, do odlotu samolotu mieliśmy jakieś 15min więc ruszyliśmy w kierunku odprawy, a następnie do samolotu, po chwili wzbiliśmy się w powietrze. Po godzinie byliśmy już w Londynie. Z walizkami ruszyliśmy do samochodu Harrego, był duży. Weszliśmy do niego i po godzinie staliśmy pod wielką willą.
- Wow. - wydukałam razem z Jess.
- Jaki wielki domek! - krzyknęła Van i zaczęła skakać ze szczęścia.
- Haha. - Harry nie mógł powstrzymać się od śmiechu na moją i Jess reakcję i jeszcze Van skakała jak jakaś opętana. 
- Bardzo śmieszne. - powiedziałam.
- I to nie wiesz jak. - powiedział, wziął na ręce Van, mnie złapał za drugą rękę, a ja złapałam Jess i razem weszliśmy do ich domu, w przed pokoju stała czwórka chłopaków i uśmiechali się do nas,  
Van  zaczęła się śmiać, a później słodko się uśmiechnęła. 
- Jejku, jaka ona jest śliczna! - krzyknął Lou, zabrał ją Harremu i zaczął biegać z nią po całym domu, a ona tylko się śmiała.
- Lucy, wyładniałaś, jak my ciebie dawno nie widzieliśmy! - krzyknęli wszyscy.
- Ja was też. - powiedziałam i przytuliłam każdego. - To jest Jessica, moja najlepsza przyjaciółka. - powiedziałam i wskazałam na blondynkę.
- Jaka ładna, Hej jestem Niall. - powiedział blondasek.
- A ja Zayn.
- Ja jestem Liam.
- A ten debil co lata po całym domu to Louis. - powiedziałam.
- Heeeej. - powiedziała Jess.
- Tylko nie debil! - krzyknął Lou, a wszyscy się zaśmieli. 
- No to co, chodźcie, ja wam pokaże wasze pokoje. - powiedział Hazza. - Lou, chodź z Van do jej pokoju! - krzyknął.
- Do jej pokoju, to ona będzie miała swój pokój? - zapytałam.
- No tak. - powiedział szczerząc się.'
- No to chodźmy. - powiedziała Jess.
Na górze, na początku weszliśmy do jego sypialni.
- No to tak, tu ze mną śpi Lucy. - powiedział puszczając mi oczko.
- W pokoju na przeciwko nas śpi Jessica, a w pokoju koło nas, po prawej śpi Van, ok? - zapytał.
- Jasne! - krzyknęła Jess i pobiegła do swojego pokoju.
Po chwili do naszego pokoju wbiegła piszcząca Van.
- Mamusiu, widziałaś jaki mam ładni pokój!!!! - krzyczała.
- Nie jeszcze nie widziałam. - powiedziała usmiechając się do niej.
- To chodź! - dalej krzyczała, złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć.
- Pacz, jaki róziowy! - krzyknęła.
- No śliczny, chyba taki chciałaś? - zapytała, śmiejąc się z jej zachowania.
- No i to nie wieś jak bardzio! - krzyknęła.
- No dobrze, ale przestań juz krzyczeć, ok? - zapytałam, na co ona pokiwała głową.
- Ja pójdę się rozpakować, za chwile rozpakuję ciebie, a ty idź na dół do chłopakó. - powiedziałam.
- Dobzie. - odpowiedziała i pobiegła.
- Jejku, moje uszy. - powiedziałam kiedy weszłam do mojej i Harrego sypialni.
- Aż tak głosno? - zapytał śmiejąc się.
- Nie słyszałeś?
- Słyszałem, słyszałem.
Rozpakowałam siebie, a później Van i zeszłam na dół, gdzie męczyli moje dziecko.
- Boże, Van nie masz dość? - zapytałąm ją.
- Mam, ale oni tego nie rozumieją. - powiedziała cichutko.
- Jezu, nie widzicie, że dziecko ma już dosyć? - zapytałam i zabrałam Van, Niallowi. 
- Ej ja ją dopiero dostałem. - oburzył się blondas.
- ALe teraz ja ci ją zabieram. - powiedziałam pokazując mu język.
- Chcę coś do picia. - powiedziała Van.
- Mogę jej coś dać? - zapytałam.
- Jasne, w kuchni są soki, woda itp. - powiedział Liam.
- Ok dzięki...

             CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!
        Dla ciebie to chwila, a dla mnie to bardzo dużo znaczy!!!
_________________________________________

Heejka, wiem troche nudny, ale dam dzisiaj jeszcze jeden, bo jestem chora i będę miała czas!!! :)) 

 

sobota, 25 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 8

...
W CH spędziłyśmy godzinę, ale znudziło nam sie takie ciągłe chodzenie po sklepach więc postanowiłyśmy pójść na spacer, ZNOWU. Chodziłyśmy tak po różnych miejscach, wszystko byłoby dobrze gdyby nie mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił Harry. odrzuciłam, nie miałam ochoty z nim teraz gadać. Dzwonił tak jeszcze około 15min, aż w końcu przestał. Pogoda zaczęła sie pomału psuć, ciemne chmury zasłoniły słońce i zaczął wiać silny wiatr, pędem ruszyłyśmy do domu. Kiedy weszłyśmy do klatki lunął deszcz i jak na złość Harry znowu zaczął dzwonić, CHOLERA! Musiałam odebrać, bo inaczej nie dałby mi spokoju.
- Halo. 
- Boże Lucy, dobrze, że odebrałaś, wiesz jak się o ciebie martwiłem? - powiedział.
- Harry nie chce mi się z tobą gadać, cześć. - powiedziałam i sie rozłączyłam, weszłam do mieszkania, w którym były już Van i Jess.
                                             *Harry* 
O co jej chodzi, co ja takiego znowu zrobiłem, dzwoniłem już do niej chyba ze 100 razy, ale właśnie przed chwilą wyłączyła telefon.
- Hazz, nie przejmuj się, jeszcze zadzwoni, albo mam lepszy pomysł jedź do niej, przecież i tak mamy wolne. - powiedział pocieszająco Lou.
- Ja pierdziele, że tez wcześniej na to nie wpadłem, dzięki ja idę na górę, spakować najpotrzebniejsze rzeczy i lecę. - powiedziałem i pobiegłem na górę. Tam spakowałem jedną parę spodni, dwie koszulki i bieliznę, portfel, komórkę, kluczę i dokumenty. Wybiegłem z domu rzucając głośne CZEŚĆ i wbiegłem szybko do samochodu, z piskiem opon ruszyłem w kierunku lotniska...
                                              *Lucy*
Kiedy weszłam do domu Van już chodziła. Van chodziła? 
- Jess, czemu ona sama chodzi? - zapytałam niedowierzając.
- Jak to sama chodzi? - ona też nie wiedziała co się dzieje.
- No sama, nie widzisz, kiedy ona się tego nauczyła? - zapytałam robiąc wielkie oczy, kiedy zaczęła pomału biegać.
- Nie wiem, mnie się pytasz, ja wiedziałam, że ona jest zdolna, ale nie do tego, żeby tak nie wiadomo jak zacząć chodzić. - powiedziała pełna podziwu Jessica.
- Najwyraźniej jest. - powiedziałam uśmiechając się do mojej przyjaciółki.
Razem usiadłyśmy na kanapie i włączyłyśmy telewizję, szczerze nie zwracałam uwagi na to co leci, tylko na Van biegającą i śmiejącą się na całe mieszkanie, nie zwracałam uwagi na telewizor do póki,
- Harry Styles widziany na lotnisku, jak na razie wiemy tylko tyle, że leci do Holmes Chapel. - powiedziała prezenterka.
- Jak to do Holmes Chapel. - powiedziałam sama do siebie. - Van, chyba tata znowu nas odwiedzi. - powiedziałam do Vanessy, na co ona zaczęła piszczeć ze szczęścia. 
                                              *Harry*
Czy te cholerne paparazzi muszą być wszędzie? Chociaż teraz nie zwracałem na nich dużej uwagi, ponieważ własnie przed chwilą dowiedziałem sie, że samolot do Holmes Chapel odlatuje za 30min, więc musiałem się pośpieszyć. Kupiłem szybko bilety, na szczęście zostało ostatnie wolne miejsce. Wsiadłem szybko do samolotu i wzbiliśmy się w górę, po godzinie byliśmy miejscu, szybko wybiegłem i taksówką ruszyłem pod mieszkanie gdzie mieszka Lucy. Kiedy byliśmy na miejscu, rzuciłem kierowcy 50zł i wybiegłem z auta, z klatki wychodził akurat jakiś facet więc skorzystałem i wszedłem do klatki, wbiegłem na 2piętro i zadzwoniłem dzwonkiem, po kilku sekundach otworzyła mi Lucy.
- Hej. - powiedziałem i wszedłem do środka.
                                                 *Lucy*
Siedziałam na kanapie, Jess przed chwilą wyszła na randkę, ciekawe czy fajnym, hah. Po chwili usłyszałam dzwonek Van dalej biegała po mieszkaniu, a ja wstałam i poszłam otworzyć, to był Harry, nie wiedziałam że on tak szybko przyjedzie.
- Hej. - powiedział i wszedł do mieszkania, ściągnął buty i poszedł do salony, po czym usiadł na kanapę. 
- Hej, po co przyjechałeś? - zapytałam.
- Czemu jestes zła? - zapytał. - Dlaczego do cholery nie odbierasz telefonów? - zapytał.
- To my jesteśmy jeszcze razem? - zapytałam.
- O co ci do cholery chodzi, przecież się nie rozstaliśmy! - krzyknął. 
- Przestań krzyczeć. - upomniałam go. - Po pierwsze nie mam zamiaru być z chłopakiem, który ma inną dziewczyne w Londynie. - powiedziałam.
- przecież ci już mówiłem, że to jest ustawiony związek. - powiedział.
- No nie wiedziałam, że ustawione pary całują się, co chwile sie do siebie usmiechają i wcale nie wyglądają na ustawione pary! - krzyknęłam kiedy pierwsza łza spłynęła po moim policzku.
- Dlaciego tak ksicicie? - zapytała Van. - Tata! - krzyknęła i rzuciła się na niego. - Mamo, dlaciego płaciesz? - zapytała.
- Van idź do siebie do pokoju, zaraz do ciebie przyjdziemy. - powiedziałam spokojnym głosem.
- Dobzie. - powiedziała i pobiegła.
- Nie płacz, musimy tak się zachowywać żeby sie nie zorientowali. - powiedział spokojnie, podszedł do mnie i przytulił. - Zakończę ten związek. - powiedział. 
- Na pewno? - zapytałam.
- Tak, ale ty jedziesz ze mną do Londynu. - powiedział.
- Ale ja nie mogę, tu mam juz pracę, przyjaciółkę, Harry nie mogę. - powiedziałam.
- Przecież Jess może jechać z nami. - powiedział.
- Wiem, ale nie wiem czy ona będzie chciała. - powiedziałam. - Zostaniesz na noc i rano się jej zapytamy? - zapytałam.
- Jasne. - powiedział i sie do mnie uśmiechnął i pocałował w usta.
- Ja nie patsie, ale moziecie jus to mnie psijść? - zapytała,a ja się zaśmiałam.
- Tak już idziemy. - powiedziałam i wzięłam ją na ręce.
- Tatuś, pobawimy się w lalki? - zapytała.
- W lalki, jasne, że tak. - powiedział, wziął ją ode mnie i podrzucił kilka razy zanim wszedł z nią do pokoju. Ja usiadłam na kanapie w salonie i ogladałam telewizję. O 19 przyszła Jess, chyba nie za bardzo zadowolona z randki. 
- Hej, co tu tak cicho? - zapytała.
- Harry przyjechał, przeprosił mnie, powiedział, że zakończy ten związek, a na razie bawi się z Van. - powiedziałam. - A jak tam na randce? - zapytałam poruszając brawiami. 
- A szkoda gadać, ten chłopak jest jakiś głupi, byliśmy w restauracji, na początku było fajnie, gadaliśmy, śmialiśmy się i w ogóle, a kiedy zjedliśmy on ściągnął koszulkę, wszedł na stół i zaczął tańczyć na nim i się drzeć, a ja kiedy nie patrzył wybiegłam z tej restauracji. - powiedziała załamana.
- Haha, nie no spoko, słuchaj za dwa dni jedziemy do Londynu i będziemy tam mieszkać. - powiedziałam.
- A co ze szkołą? - zapytała.
- Skończysz ją tam już ja to załatwie. - powiedziałam.
- Jejjj, jedziemy do Londynu! - krzyknęła....

_______________________________________________________
Heeej, jak się podobało pewnie jeszcze dzisiaj dodam 9 rozdział ;) 

piątek, 24 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 7

...
- Popilnujesz ją? Muszę odebrać. - zapytałam.
- Tak idź. - powiedziała i się do mnie uśmiechnęła.
- Halo? - zapytałam zdziwiona.
- Hej, Lucy? - zapytał damski głos.
- Tak, to ja. - powiedziałam zdziwiona wciąż nie mogąc uwierzyć w to kto dzwoni.
- Uffff, to dobrze myśleliśmy z tatą, że zmieniłaś numer telefonu, albo coś ci się stało. - powiedziała, ale nie chciało mi się wierzyć wiej żadne słowo.
- Czego chcesz? - zapytałam.
- Dlaczego jesteś taka niemiła? - zapytała zdziwiona.
- Jak mam być miła dla osób, które wyrzuciły mnie z domu kiedy potrzebowałam ich najbardziej? - zapytałam z kpiną w głosie.
- Właśnie dlatego do ciebie dzwonimy, żeby cię przeprosić. - powiedziała.
- Hahaha, śmieszna jesteś myślisz, że ci wybaczę? - zapytałam smiejąc się.
- Nie bądź taka niemiła. - powiedziała.
- Mamo, jak mam być dla ciebie miła jak ty kiedy dowiedziałaś się, że jestem w ciąży wyrzuciłaś mnie z domu, bo bałaś się co powiedzą sąsiedzi?!?!?!?!! - krzyknęłam. - Nie rób ze mnie idiotki, mamo ja jeszcze o tym nie zapomniałam, jak mnie wypierdzieliłaś z domu. - powiedziałam spokojnie.
- Skarbie przpraszam, wiem źle postąpiłam. - powiedziała.
- Daj mi tatę. -  powiedziałam.
- Halo. - usłyszałam męski głos.
- Hej tato, moglibyśmy się spotkać, ale bez mamy, proszę. - powiedziałam błagalnym głosem.
- Dobrze może być dzisiaj? - zapytał.
- Tak, to za 1,5h w starbucksie, tam gdzie zawsze chodziliśmy. - powiedziałam. - A Van, moja córka, mogę ją wziąć ze sobą? - zapytałam.
- Jeszcze się pytasz, jasne że tak! - krzyknął zadowolony. 
- To do zobaczenia. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Na dole, Jess jak zawsze zapytała się kto dzwonił i co chciał, więc jej powiedziałam, może i nawet pasuje do Louisa, są prawie tacy sami.
Ubrałam trochę cieplej Vanesse i wyszłam na dwór, co prawda miałam jeszcze 30min do spotkania z moim tatą, a do starbucksa stamtąd, gdzie teraz mieszkam idzie się około 10min, ale nie chciałam się spóźnić więc wolałam być wcześniej. O 17:45 byłam na miejscy, miałam jeszcze 15 min. Van zasnęła więc z nią nie było problemy. Równo o 18 do lokalu wszedł mój tata, kiedy mnie zobaczył od razu się uśmiechnął. Podszedł do mnie, a ja wstałam i mocno się w niego wtuliłam. 
- Cześć tato. - powiedziałam szeptem.
- Cześć skarbie, przepraszam. - powiedział cicho tak jak ja. 
- Nic się nie stało, wiem że to nie twoja wina. - powiedziałam i pierwsza łza spłynęła mi po policzku, zdecydowanie za dużo płaczę. 
- Skąd to wiesz? - odkleił się ode mnie i wytarł mi łzy. - Nie płacz. - powiedział.
- Wiem, że to nie ty, bo ty nie szedłeś sam do góry wtedy do mojego pokoju, tylko to mama cię ciągnęła, za rękę i kiedy wróciliście z pokoju to mama krzyczała, a nie ty, ty tylko patrzyłeś przepraszającym wzrokiem. - powiedziałam.
- Przepraszam, przepraszam, że jej wtedy nie powstrzymałem, nie wiedziałem jak, wiesz jaka ona jest. - powiedział.
- Nie przejmuj się już tym, co chcesz do picia? - zapytałam.
- Zwykłą kawę z mlekiem. - powiedział. Ja pokiwałam głową i poszłam zamówić, dla siebie wzięłam koktajl jagodowy.
Usiadłam z powrotem na moje miejsce i patrzyłam jak mój tata bawi się z dopiero co obudzoną Vanesską. 
- Zaraz będzie. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
Po 5min usłyszałam moje imię wywoływane razem z zamówieniami. Podeszłam i zaprałam dwa napoje.
- Proszę. - powiedziałam i podsunęłam kawę mojemu tacie, on odłożył dziewczynkę do wózeczka i zabrał się za picie, rozmawialiśmy na różne tematy, aż w końcu przypomniało mi się, że miałam się o coś zapytać.
- Po co mama dzisiaj do mnie zadzwoniła?
- Bo oglądała wiadomości kiedy zobaczyła ciebie i Harrego całujących się od razu pobiegła do siebie do pokoju i zastanawiała się co powiedzieć tobie żebyś nie domyśliła się, że chodzi o pieniądze. Ja oglądałem do końca i też widziałem te zdjęcia kiedy całował się z tą blondynką, przykro mi. - powiedział.
- Aha, fajnie, mam super matkę. - powiedziałam. - A jeśli chodzi o Hazze to sama nie wiem co myśleć, bo niby ten związek jest ustawiony, żeby wiesz było głośno o 1D, ale osoby, które do siebie nic nie czują nie powinny się tak zachowywać i tak na siebie patrzeć. - powiedziałam.
- Nie przejmuj się jeszcze się ułoży, zobaczysz. - powiedział i sie uśmiechnął.
Około 21 pożegnaliśmy się i każde poszło w swoim kierunku. Kiedy weszłam do domu Jess siedziała na kanapie i oglądała bajki.
- Dlaczego oglądasz bajki? - zapytałam zdziwiona.
- Bo nie ma nic w telewizji. - powiedziała i się uśmiechnęła. - Jak tan na spotkaniu? - zapytała.
Powiedziałam jej wszystko i bardzo się ucieszyła kiedy usłyszała, że pogodziłam się z tatą, a zdenerwowała się kiedy usłyszała że moja mama zadzwoniła do mnie tylko po to, by mieć trochę pieniędzy. PO tym jak opowiedziałam jej jak było na spotkaniu poszłam umyć Van i położyłam ją spać, szybko zasnęła. Następnie to ja poszłam się wykąpać i również poszłam spać. Kiedy obudziłam się następnego dnia, zauważyłam, że dostałam smsa. Przeczytała go "Dobranoc kochanie Harry xx ". Nie odpisywałam mu tylko powiedziałam sama do siebie szeptem " W dupie mam te twoje dobranoc". Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i  
brałam się w przygotowane ciuchy, zrobiłam makijaż, a włosy  
zostawiłam rozpuszczone. Weszłam z powrotem do pokoju, Van już nie spała, ubrałam ją i zeszłam z nią na dół. Tam była już ubrana         

Jessica i czekała na nas ze śniadaniem.  Po śniadaniu poszłyśmy w stronę CH, dzisiaj nie miałyśmy żadnych planów, więc zamierzałyśmy chodzić po sklepach...

_______________________________________________________

Heej i jak wam się podobało, komentujcie, proszę!!! Jutro dodam 8 i jak się uda to może nawet 9, chyba że dzisiaj nie będę miała co robić to będzie rozdział 8 :D Następny rozdział dodam jak będzie 3 komentarze :)) Proszę te komentarze dają mi motywację

 




UWAGA!!!

CHCIAŁABYM POZNAĆ WASZA OPINIĘ NA TEMAT MOJEGO BLOG, MOGLIBYŚCIE SKOMENTOWAĆ, WŁAŚNIE ZMIENIŁAM USTAWIENIA I MOŻNA KOMENTOWAĆ ANONIMOWO, TAKŻE KOMENTUJECIE TO DLA MNIE NAPRAWDĘ WAŻNE!!!

ROZDZIAŁ 6

...
- Z Harrym, a nic, bo wiesz my... - nie dokończyłam, bo zadzwonił mój telefon. - O wilku mowa. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Halo. 
- No cześć piękna. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam. - Co tam u was?
- U nas nic ciekawego, jestem właśnie z Van i Jessicą na spacerze w parku, a u ciebie, znaczy u was? - zapytałam.
- Ja siedzę na kanapie w salonie i patrze na tych debili, którzy urządzili sobie bitwę na jedzenie. - powiedział rozbawionym głosem. - Tylko nie debili! - usłyszałam krzyk. - To był Lou. - wytłumaczył Hazz.
- Czemu nie bawisz się z nimi? - zapytałam się chichocząc.
- Bo rozmawia z tobą, odkąd przyjechał od ciebie, strasznie spoważniał i nie chce nam powiedzieć co tam się stało tylko wymyśla jakieś wymówki. - powiedział zły Louis.
- Oj Lou, Lou, pierwszy raz jak cię zobaczyłam i poznałam byłeś taki sam ciekawy jaki jesteś teraz, w ogóle się nie zmieniłeś. - powiedziałam śmiejąc się.
- No weź nie bądź taka jak Hazza i powiedz nam o co chodzi. - powiedział Zayn.
- Harry mogę? - zapytałam.
- Jak chcesz, ja nie mówiłem, bo nie wiedziałem czy ty chcesz żeby wiedzieli. - powiedział.
- No ok, więc chodzi o to że... - opowiedziałam im wszystko od początku do końca.
- Hallo, jesteście tam? - zapytałam, chwila ciszy i nagle krzyk Louisa.
- Oł je, będę wujkiem!!! - krzyknął bardzo głośno. - Kto jest chrzestnym, a kto chrzestną? - zapytał zaciekawiony.
- Chrzestną jest Jessica, a chrzestnym jest brat Jess, Lucas. - powiedziałam. 
- Oooo, to musisz mnie poznać z Jessicą. - powiedział zadowolony Louis. 
- To muszę cię zmartwić, ona woli ogarniętych chłopaków. - powiedziałam i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Ej, ja jestem ogarnięty. - powiedział chłopak udając, że płacze.
- Mhm, jaki normalny 21letni chłopak udaje, że płacze? - zapytałam.
- Ja nie udaje i nie płacze. - powiedział normalnie.
- No okok, ale muszę kończyć, bo Vanessa płacze,a ja muszę iść już do domu, kocham cię Harry. pa chłopaki. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Przecież ona nie płacze tylko śpi. - powiedziała zdziwiona Jess.
- Tak wiem, ale z tymi idiotami mogłabym gadać tak jeszcze jakieś kilka godzin, bo jak się rozgadają to skończyć nie mogą. - powiedziałam i wybuchnęłyśmy razem śmiechem.
- No to miałaś mi powiedzieć jak tam z Harrym. - powiedziała.
- Serio, dalej nie wiesz? - zapytałam robiąc wielkie oczy.
- OMG, jesteście razem? - zapytała.
- No tak. - powiedziałam uśmiechając się.
- AAaaaaaaa!!! - zaczęła piszczeć, a ludzie przechodzący patrzyli się na nią jak na debilkę, ale to norma, bo zazwyczaj zachowuje się tak w miejscu publicznym.
- No tak fajnie, ale ciszej, bo obudzisz Van. - powiedziałam.
- No tak, przepraszam. - powiedziała szeptem.
Posiedziałyśmy tak jeszcze około godziny i poszłyśmy do sklepu, bo nie ma nic w lodówce. Kiedy weszłyśmy do TESCO, brałyśmy co tylko wpadnie w ręce, zajęło nam to prawie dwa wózki.
- Dzień Dobry. - powiedziała sprzedawczyni robiąc wielkie oczy kiedy spojrzała na towar, który chciałyśmy kupić.
- Dzień Dobry, tak wiem dużo tego, ale nie mamy nic w lodówce, kompletnie nic. - powiedziałam uśmiechając się do niej, co ona odwzajemniła. Rachunek nie był mały, wynosił ponad 2 stówy, no cóż mówi się trudno, tylko jest problem, jak my to zabierzemy.
- Jess, zamów taksówkę. - powiedziałam.
- Okok, poczekaj chwilę.
Już po 5min pod sklep przyjechał wielki samochód. Kierowca pomógł nam spakować wszystko do bagażnika, następnie weszliśmy do samochodu i podałyśmy mu adres. Po jakieś godzinie byłyśmy w domu, wiecie jakie były korki, masakra. właśnie przed chwilą obudziła się. Poszłam i położyłam ją na dywanie w salonie i poszła pomóc Jessice. Tylko był mały problem nie wszystko zmieściło się do lodówki, więc postanowiłyśmy zrobić obiad. Van wsadziłam do jej różowego krzesełka. Chciałyśmy zrobić zapiekankę, więc wyciągnęłyśmy makaron, mięso i warzywa. Kiedy makaron się gotował, ja zaczęłam przygotowywać obiad, a Jessica warzywa, następnie wszystko razem wymieszałyśmy i dałyśmy na 30min do piekarnika. Już po półgodzinie mogłyśmy jeść nasz obiad. Po skończonym obiedzie, Jess pomyła naczynia, a ja z trudem schowałam resztę rzeczy do lodówki. Zrobiłam kawę i położyłam ciastka na stoliku w salonie. Moja przyjaciółka zaniosła Van do salonu i posadziła ją na wcześniejsze miejsce czyli na dywan. Ogladałyśmy właśnie wiadomości kiedy pokazano tak moje zdjęcie 
kiedy całowałam się z Harrym
  
na lotnisku kiedy musiał już wracać do Londynu, a następnie zdjęcie z tego samego dnia z lotniska w Londynie kiedy całował się  
z Taylor, tylko na zdjęciach było widać, że ten pocałunek z Taylor nie jest taki zwykły, tylko tam całowali się tak namiętnie i cały czas się uśmiechali i inaczej na siebie patrzyli, bo gdyby to był związek ustawiony to by się chyba tak nie zachowywali, prawda? 
-  Lucy, wszystko dobrze?
- Tak, tak, to jest ustawiony związek. - powiedziałam i starłam łzy.
- To dlaczego płaczesz? - zapytała.
- Bo kiedy masz wrażenie, że jest dobrze, to zaraz się wszystko wali! Van wyzdrowiała i znowu byłam z Harrym i było dobrze to sie teraz dowiaduje, że ten debil mnie najprawdopodobniej zdradza,  dlaczego ja muszę mieć takiego pecha! - krzyknęłam i przytuliłam się do Jess.
- Nie płacz, wszystko się ułoży, zobaczysz. - powiedziała i pogłaskała mnie po głowie.
- Możemy to przełączyć? - zapytałam. 
- Jasne. - powiedziała. i przełączyła na jakieś bajki dla dla dzieci.
- Mama, pomóz. - powiedziała Van, bo chciała usiąść na kanapę, żeby obejrzeć bajeczkę, wzięłam ja na rączki i posadziłam obok siebie. Nagle zadzwonił telefon, bardzo zdziwiło mnie to, kto dzwoni...

_______________________________________________________

No Heeej, sorka za to, że nie dodałam wczoraj, ale nie miałam czasu, a dzisiaj siedze sobie w domku :)), postaram sie dodac dzisiaj jeszcze jeden rozdział ale nie wiem czy mi sie uda, nie obiecuję <333